Urodził się w Paczkowie, a wychował w Kamienicy, gdzie mieszkał do 15 roku życia. Czytać i pisać nauczył się już w wieku 4 lat. Obecnie jest jedynie o 27 lat starszy, a zdążył napisać już 18 książek, które ukazały się w łącznym nakładzie 25 tys. egzemplarzy. 15 listopada swoją premierę będzie miała jego kolejna powieść pt. „Zła miłość”. Specjalnie dla Państwa rozmawiamy z jej autorem, Aleksandrem Sową.
Paczkow24.pl: Aleksander, jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
Aleksander Sowa: Zwyczajnie. Pisać w wieku 4 lat nauczył mnie tato, w kuchni rodzinnego domu w Kamienicy. Potem poszedłem do szkoły, gdzie za wszelką cenę chciano nauczyć mnie dodawania i mnożenia ułamków. Aby się tego nie uczyć (do dziś na niewiele mi się ułamki zdały) od IV klasy szkoły podstawowej, przez 11 lat pisałem pamiętnik. Na studiach wróciłem, zacząłem wydawać i na tym zarabiać.
Zaczynałeś od pisania książek o samochodach. Spod Twojego pióra wyszły m.in. „Legendy naszej motoryzacji”, czy „Fiat 126p. Mały Wielki Samochód”, a także kilka wydawnictw o charakterze typowo poradnikowym. Teraz z kolei piszesz głównie powieści. Skąd zainteresowanie tak odległymi gatunkami?
Pisanie, a wydawanie to dwie różne sprawy. Zaczynałem od powieści, ale tak się złożyło, że to akurat poradnik został wydany najpierw. Piszę o tym, co mnie interesuje, a zainteresowania mam szerokie więc podejmuje się różnych tematów. Lubię wyzwania, więc próbuję różnych gatunków. Przyznaję, że zdecydowanie lepiej zarabiam na poradnikach niż na powieściach. Nie jest to jednak nic dziwnego. Pisze się dla Czytelnika, to na co jest zapotrzebowanie. Faktycznie wydawcy ostatnio zauważyli, że mogą zarobić też na moich powieściach, więc pojawiło się ich kilka. Będą następne. ;-)
Czy z pisania można wyżyć? Tego pytania być może nie należy zadawać artyście, ale jesteś w końcu autorem poradnika „Autor 2.0. Jak wydać (własną) książkę i na tym zarobić?”.
Z samego pisania nie bardzo można wyżyć. Z pisania i wydawania też nie. Z pisania, wydawania i sprzedaży, tak. Trzeba być artystą i rzemieślnikiem jednoczenie. Pisanie to, wbrew pozorom, ciężka praca.
Na swoim blogu napisałeś jakiś czas temu:
„Nie wierzę, że książka będąca od początku do końca fikcją i kreacją całkowicie fikcyjnych bohaterów istnieje. Nawet książka telefoniczna ma prawdziwych bohaterów. Miłość, życie i literatura są nierozerwalne. Prawdziwe wydarzenia bywają kręgosłupem wielu literackich historii, a to, co czytamy bywa tak nieprawdopodobnie realne. Z życia wyrastają wspomnienia, z żeber wspomnień książki.”
Czy często opierasz fabułę swoich książek na własnych doświadczeniach? Twoja ostatnia powieść nosi tytuł „Era Wodnika”. Jesteś spod tego znaku zodiaku. Czy wykreowana przez Ciebie postać ma coś wspólnego z Tobą samym?
Bohater „Ery Wodnika”, komisarz Emil Stompor, na pierwszy rzut oka ma ze mną niewiele wspólnego. Ale w sferze konstrukcji psychicznej oraz poglądów, więcej. Trudno uciec przed przenikaniem realnego życia na karty powieści. Dla Czytelnika jest to jednak mało istotne. Chyba, że ten Czytelnik zna autora i zaczyna czytać o nim, albo – co gorsze – o sobie (śmiech). Wtedy bywa różnie. Staram się tego unikać. Im mój worek z doświadczeniem pisarskim jest cięższy, tym jest mi łatwiej.
Akcja „Ery Wodnika” osadzona została w Opolu. W opisie książki można przeczytać, że fabuła jest oparta na autentycznych wydarzeniach. Czy rzeczywiście w naszym mieście wojewódzkim grasował psychopatyczny zabójca mszczący się za zbrodnie PRL?
Nic mi na ten temat nie wiadomo. W opolskim ratuszu była jednak korupcja, w łambinowickim obozie jenieckim po tzw. wyzwoleniu naprawdę byli więzieni żołnierze AK z Powstania Warszawskiego, a mniejszość niemiecka na Opolszczyźnie to jedna wielka kpina. Ponadto zbrodnie PRL nie zostały do tej pory rozliczone, a samospalenie w akcie protestu przeciw komunie, to fakt. To są prawdziwe wydarzenia, o które oparłem fabułę „Ery Wodnika”.
Skoro było Opole, to może będzie i Paczków? Czy myślałeś nad osadzeniem akcji którejś ze swoich kolejnych książek w rodzinnych stronach?
Oczywiście! Jeśli ukaże się kiedykolwiek powieść pt. „Żółty rowerek” to, akcja będzie toczyć się w Paczkowie i Kamienicy.
Twoje powieści są w większości smutne. Opowiadają o zbrodni, trudnej miłości, obsesji, śmierci. Są przepełnione skomplikowanymi emocjami, bardzo często szokujące. Skąd takie spojrzenie na świat?
To bardzo dobre, a jednocześnie trudne pytanie. Wyjaśnień może być wiele. Uważam, że są to tak ważne sprawy, że trzeba o nich pisać. Szokowanie należy do moich obowiązków jako twórcy. Mam wzbudzać emocje, im silniejsze – tym lepiej. Powinienem zmuszać do zastanowienia się nad pewnymi sprawami. Jednoczenie takie pisanie satysfakcjonuje mnie artystycznie i pisze mi się o tym łatwiej. Być może jest tak, że powstanie kiedyś książka, która zerwie z tym schematem? Może do niej jeszcze nie dojrzałem? Niewykluczone jednak, że tak wcale nie będzie, bo taka tematyka, taki styl jest wbudowany w moją twórczość. Być może nawet tego nie kontroluję. Nie sądzę jednak, aby to było moje spojrzenie na świat. Twórczość a spojrzenie na świat to różne sprawy.
Jak powstają Twoje książki? W jaki sposób rodzą się pomysły? Jedną z Twoich pasji jest szybownictwo i skoki spadochronowe. Czy dosłowne „bujanie w obłokach” przynosi natchnienie?
Owszem. Natchnienie przynoszą różne przeżycia. Im silniejsze, bardziej niezwykłe, tym lepiej. Oczywiście „bujanie w obłokach” przynosi je również. Skoki czy latanie to bardzo silne emocje. W czasie kilkudziesięciu sekund spadania z zamkniętym spadochronem przeżywa się przecież znacznie więcej niż niektórzy z nas przeżywają przez całe lata. Poza tym lotnictwo, to nie tylko latanie czy skoki. To przede wszystkim niezwykli ludzie. Ich losy, przeżycia czy charaktery. To one są świetną inspiracją. Mam nadzieję, że na wiosnę 2011 ukończę powieść „Modliszka”, której akcja jest nierozerwalnie związana ze światem spadochronowym.
Dwa dni temu miała miejsce premiera Twojej kolejnej powieści. O czym opowiada ta książka?
Ta nowela, to niezwykła historia opowiedziana ustami Ani – sześcioletniej dziewczynki. Trochę baśniowa, a może trochę filozoficzna przypowieść dla dorosłych o tym, co w życiu najważniejsze. O pięknie, przeznaczeniu, grzechach czy samotności. Jest to zainspirowana snem historia pewnej miłości. Nie mogę więcej powiedzieć. Sam jestem ciekaw reakcji, jako, że nic takiego jak „Zła miłość” jeszcze nie opublikowałem. Więcej na mojej stronie: www.wydawca.net.
Jakie masz dalsze plany na przyszłość? Czy możesz zdradzić Czytelnikom Paczkow24.pl, o czym będzie kolejna, po „Złej miłości”, książka?
Z przyjemnością. Myślę, że następną będzie powieść pt. „Modliszka” – pewna dramatyczna historia rodem ze spadochronowego światka. Ale nie wykluczone, że będzie to „Czarodziejski biały kamyk”, „Motyl między karabinami”, „Festung Warschau”, albo „Żółty rowerek”, bo nad tymi tytułami obecnie pracuję. Chciałbym w przyszłym roku opublikować też powieść hipertekstową, więc to może ona będzie następna?
O wszystkim informuję swoich czytelników, za pośrednictwem newslettera. Kto jest zatem zainteresowany o czym piszę i co planuje wydać – zapraszam na moją stronę.
Zapowiada się naprawdę interesująco. Życzymy, aby kolejne publikacje odniosły przynajmniej taki sukces jak poprzednie i dziękujemy za rozmowę!
Ja również.
KONKURS
Specjalnie dla Państwa autor przygotował niespodziankę w postaci trzech egzemplarzy powieści pt. „Umrzeć w deszczu”, fascynującej opowieści o mężczyźnie, który postanawia umrzeć… Nagrody zostaną rozlosowane wśród osób, które przeczytają fragment powieści pt. „Era Wodnika” i poprawnie odpowiedzą na poniższe pytania:
Kto i o której godzinie zadzwonił do Małgorzaty. Co było przyczyną?
Odpowiedzi należy przesłać do 2 grudnia wraz z imieniem i nazwiskiem na adres redakcja@paczkow24.pl.