Ma na swoim koncie kilka filmów dokumentalnych, występ na planie Jana Jakuba Kolskiego i współpracę z twórcą paradokumentów „Trudne sprawy”, czy „Dlaczego ja?”. Specjalnie dla Państwa, rozmawiamy z Ewą Kabzą, paczkowianką, twórczynią niezależną, reżyserką filmów dokumentalnych.
Niektórzy opuścili rodzinne strony i znamy ich tylko z dzieciństwa. Innych mijamy na co dzień nie wiedząc kim tak naprawdę są. Łączą ich dwie rzeczy: pochodzą z Paczkowa lub są z nim związani i z zamiłowaniem realizują swoje pasje lub mają do opowiedzenia ciekawą historię.
W cyklu „(Nie)zwykli paczkowianie” będziemy chcieli przybliżyć te osoby. Pokazać, że nasza gmina to nie tylko wspaniałe zabytki i ciekawa historia, ale też niezwykle interesujący ludzie.
W artykule otwierającym cykl chcielibyśmy przedstawić Państwu Ewę Kabzę – twórczynię niezależną i autorkę filmów dokumentalnych. Pani Ewa wychowała się w Paczkowie – tu mieszkała od 3 roku życia, kończyła szkołę podstawową i liceum. Jest absolwentką Wydziału Lalkarskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. Na stałe współpracuje ze Stowarzyszeniem Inicjatyw Twórczych w Legnicy oraz z grupą artystyczną w DPS dla chorych psychicznie i niepełnosprawnych umysłowo. Podróżuje, pracuje z dorosłymi i młodzieżą, tworzy, eksperymentuje.
W 2012 r. wyreżyserowała film dokumentalny „Noel”, za który otrzymała Nagrodę Specjalną w kategorii kina niezależnego na Festiwalu Filmowym „Drzwi” w Gliwicach. Co ciekawe, muzykę do niego stworzył Piotr Sarzyński, reżyser popularnych paradokumentów takich jak „Trudne sprawy”, „Pamiętniki z wakacji”, czy „Dlaczego ja?”.
Najnowsze dzieło paczkowianki, to film pt. „Piękno”. Przez pryzmat historii czterech osób (malarza, aktorki, muzyka i filmowca) dokument próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy sztuka jest potrzebna w życiu, czy w społeczeństwie są potrzebni artyści.
Specjalnie dla Państwa, o życiu artysty, filmach i Paczkowie, rozmawiamy z Ewą Kabzą.
Paczkow24.pl: Pani Ewo, paczkowianie pamiętają panią jako radosną dziewczynę z Górniczej. Nie każdy wie natomiast, że reżyseruje pani filmy dokumentalne. Jak zaczęła się pani przygoda ze sztuką?
Ewa Kabza: Przygoda ze sztuką zaczęła się zapewne w momencie, kiedy otworzyłam pierwszy raz oczy w moim życiu i zobaczyłam otaczający świat, który jest po prostu esencją sztuki i piękna.
Od lat nie mieszka pani w rodzinnym mieście, ale regularnie je odwiedza. Jak wspomina pani młodość w „Polskim Carcassonne”? Co szczególnie utkwiło Pani w pamięci? Czym Paczków jest dla pani?
Paczków jest najlepszym miejscem do wyrastania. Przepiękne miejsce – „Polskie Carcassonne”. Dużo wolności, góry widoczne każdego dnia, poczucie społeczności, na tyle małej, że ma się poczucie tożsamości, na tyle dużej, że pozostaje pewna doza prywatności. Górnicza to po prostu miejsce wymarzone, żeby być tam małym człowiekiem; dom, ogródek, drzewa do wspinania, pola, przestrzeń, natura. Po prostu cudownie… Dziś Paczków to miejsce, gdzie mieszka mama, gdzie spotykamy się rodziną w jej domu.
[pullquote align=”full” cite=”” link=”” color=”#000000″ class=”” size=”100″]”Paczków jest najlepszym miejscem do wyrastania. Przepiękne miejsce – „Polskie Carcassonne”. Dużo wolności, góry widoczne każdego dnia, poczucie społeczności, na tyle małej, że ma się poczucie tożsamości, na tyle dużej, że pozostaje pewna doza prywatności.” [/pullquote]
A jak wygląda życie codzienne twórczyni filmów dokumentalnych? Czy reżyserowanie dokumentów jest sposobem na życie, czy jedynie pasją realizowaną po pracy?
Życie moje jest podobne do wielu. Po prostu śpię, wstaję, wdycham powietrze, wydycham… i staram się temu nadać jakieś znaczenie, przynosić pożytek jak największej ilości istot. Filmy, które zrobiłam, mogę powiedzieć, że to pasja, finansowo nie przynoszą mi one benefitów, jeszcze. Dlatego, że jestem w nurcie niezależnym.
Ukończyła pani wydział lalkarstwa, ale związała się pani z filmem dokumentalnym i reportażem. Skąd ta zmiana zainteresowań?
Skończyłam Wyższą Szkołę Teatralną we Wrocławiu Wydział lalkarski – ale dziś teatr jest tak pojemny, że zaciera się granica pomiędzy gatunkami, podobnie jak w filmie. Po doświadczeniach pracy jako aktorka, zrozumiałam, że to dopiero początek poszukiwań. Po różnych doświadczeniach, doszłam do momentu pracy z kamerą i ludźmi. Dokumentacją rzeczywistości i jej przekazywaniem.
Jeden z pani ostatnich filmów „Noel” opowiada o polskiej emigracji w Anglii przez pryzmat historii 13-latka. Jak czytamy w materiałach promocyjnych, chłopak boryka się z brakiem przynależności i akceptacji w świecie ludzi, którzy żyją pomiędzy jednym krajem a drugim, pomiędzy przeszłością a przyszłością. Ludzi, którzy są zawieszeni, pełni tęsknoty, melancholii i nostalgii. Niestety nie mieliśmy okazji obejrzeć całego filmu, jednak zwiastun zdaje się sugerować, że to niezwykle smutna historia. Czy w pani życiu również był epizod emigracyjny? Czy pani również towarzyszyła tęsknota za Polską? A może za rodzinnym miastem?
Film NOEL jest moim pierwszym samodzielnie reżyserowanym filmem. Wcześniej pracowałam, jako drugi reżyser, przy filmie „Tu i tam”, przy projekcie „Podróże” i przy projektach Stowarzyszenia Inicjatyw Twórczych.
Wyjeżdżając do Anglii, na chwilę, chciałam połączyć wszystkie możliwe właściwości i możliwości tego czasu, dlatego wymyśliłam, że równolegle będę robić ten film, zwłaszcza, że już wcześniej znałam te problemy od różnych znajomych, z obydwu stron: tych którzy są na emigracji i tych, którzy zostają. Zdjęcia do tego projektu zajęły rok, takie było zamierzenie…
Dużo podróżuję, zatem tęsknota jest mi znana, ale też podróże dają dystans i pokazują, jak wiele rzeczy jest umownych i przemijających.
Oczywiście, kiedy wyjechałam z Paczkowa, tęskniłam, na początku bardzo i szaleńczo; na pewno do dziś pozostał mi duży sentyment. Również aglomeracje przy dłuższym pobycie męczą mnie i co jakiś czas, muszę gdzieś pobyć w przyrodzie, żeby naładować baterie.
[pullquote align=”right” cite=”” link=”” color=”#000000″ class=”” size=””](…) podróże dają dystans i pokazują, jak wiele rzeczy jest umownych i przemijających.[/pullquote]
Pani ostatni film „Piękno” próbuje odpowiedzieć na pytanie „czy sztuka jest potrzebna w życiu”? Na co dzień pracuje pani z niepełnosprawnymi prowadząc grupę artystyczną. Chyba sam ten fakt daje już twierdzącą odpowiedź na to pytanie?
To pytanie zadaję każdemu, albo stawiam je, żeby każdy mógł odpowiedzieć sobie sam na nie. Robiąc sondę, było bardzo ciekawe, że tak na prawdę trudno zdefiniować co to jest sztuka… Każdy sam zna odpowiedź.
Ma pani na swoim koncie kilka filmów dokumentalnych. Ten gatunek dotyka najczęściej bardzo trudnych tematów, często smutnych, a wręcz przygnębiających. Czy nie ciągnie pani do przyjemniejszego z perspektywy wielu kina fabularnego, często lekkiego i kolorowego?
Tak jak powiedziałam wcześniej, samodzielnie wyreżyserowałam dwa filmy dokumentalne. Jest to bardzo przyjemne obcować z ludźmi w czasie pracy. Dużo się wtedy uczę, dużo czerpię; jest to niesamowicie inspirujące. Lubię pracować kameralnie, film dokumentalny daje tę możliwość. Uwielbiam to robić, pomyślę żeby następny film, pomimo, że dokumentalny zawierał więcej humorystycznych akcentów, niosąc mocny temat miał więcej lekkiego i kolorowego; to też nam w życiu bardzo potrzebne. Dla mnie ważne jest zachować balans.
[pullquote align=”left” cite=”” link=”” color=”#000000″ class=”” size=””](…) jesteśmy różnorodni i wspaniałe jest to, że w naszym wysoko rozwiniętym świecie mamy wybór i wolność wyboru. [/pullquote]
„Noel” i „Piękno” to filmy poważne i ambitne. Zdecydowanie wykraczające poza tzw. mainstream i dla wielu ciężkie w odbiorze. Z drugiej strony regularnie współpracuje pani z Piotrem Sarzyńskim, reżyserem bardzo popularnych, ale zgodzi się pani chyba, niezbyt ambitnych produkcji paradokumentalnych. Jaki jest pani stosunek do seriali typu „Trudne sprawy” czy „Dlaczego ja”? Czy to tylko tania odpowiedź na zapotrzebowanie rynku na łatwą rozrywkę, czy jakaś forma artystycznej ekspresji?
Myślę, że różnorodność jest zawsze bardzo potrzebna, tego typu rozrywki towarzyszą nam od początku cywilizacji – w starożytności, poza ambitnym teatrem uwielbiano pokazy, całkiem krwawe, brutalne i niezbyt ambitne i były one bardzo popularne. My ludzie, jesteśmy różnorodni i wspaniałe jest to, że w naszym wysoko rozwiniętym świecie mamy wybór i wolność wyboru. Piotr Sarzyński jest niezwykle utalentowanym kompozytorem, skomponował muzykę do wielu spektakli teatralnych i telewizyjnych. Współpraca z nim jest niezwykle przyjemna, ponieważ świetnie wyczuwa rytm scen, przestrzeni, jego muzyka jest wspaniałym uzupełnieniem, wypowiedzią, dopełnieniem.
Artyści zwykle mieli pod górkę, ponieważ z jednej strony mają być artystami, z drugiej, mają mieć rodziny i coś jeść. Piotr nie zrezygnował z twórczości niezależnej, tylko po prostu robi i to i to, tak jak wielu artystów.
[pullquote align=”right” cite=”” link=”” color=”#000000″ class=”” size=””]Uwielbiam używać kamery, jako narzędzia, które pomaga w pracy terapeutycznej, twórczej, z ludźmi.[/pullquote]
Zagrała pani epizodyczną rolę pielęgniarki w „Historii kina w Popielawach” Jana Jakuba Kolskiego. Jak pracowało się pani na planie dużej produkcji filmowej? Lepiej czuje się pani w takich produkcjach, czy w kinie niezależnym? Po której stronie kamery wolałaby się Pani docelowo realizować? A może powrót do teatru i lalek?
Praca z Janem Jakubem Kolskim to wielka przyjemność, jest to reżyser i człowiek, który szanuje i uwielbia ludzi, na planie, gdzie on reżyseruje jest bardzo dobra i przyjazna atmosfera i to wielka przyjemność móc uczestniczyć w tym. W tej chwili jako twórca z drugiej strony kamery, najlepiej się czuję w tym co robię, w niezależnej produkcji, gdzie nie mam nacisków czasowych, tematycznych, gdzie jest pewna intymność, która jest dla mnie bardzo sprzyjająca i czas, którego dziś bardzo, bardzo brakuje. Uwielbiam też używać kamery, jako narzędzia, które pomaga w pracy terapeutycznej, twórczej, z ludźmi – tak jak pracuję ze Stowarzyszeniem Inicjatyw Twórczych, gdzie zdobywamy pieniądze na niezależne projekty artystyczno-terapeutyczne, z młodzieżą, z ludźmi dysfunkcyjnymi psychicznie, z dziećmi w poprawczakach, w domach dziecka. Uwielbiam prowadzić warsztaty z młodzieżą, dziećmi, które są utalentowane i są otwarte na to, żeby tworzyć, uczestniczyć w pracy filmowej, które chcą coś robić! Ostatnio prowadziłam grupę filmową podczas dwutygodniowych warsztatów w ramach Lata w Teatrze w Opolu i było po prostu świetne. Bardzo się cieszę z doświadczenia pracy w Teatrze Dramatycznym, jako aktorka; dużo mi to pomaga w pracy z ludźmi, mam więcej doświadczenia i prawdopodobnie zrozumienia dzięki temu. Nie planuję powrotu do pracy jako aktorka, ale oczywiście nigdy nie wiadomo… Życie czasem bardzo śmiesznie nas zaskakuje.
Jakie są pani plany na przyszłość? Czy w pani głowie rodzi się już scenariusz kolejnego filmu? Czy myślała pani kiedyś o filmie z akcją rozgrywającą się w naszych okolicach?
W ostatnim moim dokumencie PIĘKNO, jeden z bohaterów to Marcin, który wychował się w Paczkowie, nawet na tej samej ulicy. Na pewno jest to absolutnie inspirujące pracować razem i spotykać się w świecie, Marcin mieszka w Londynie, razem z bratem od lat mają kapelę Mirna Ray. I było to po prostu wspaniałe pracować razem i spotkać się w przestrzeni.
Planuję kolejne filmy dokumentalne. Podróże. Projekty. Właściwie stale mam w głowie pomysł, żeby zrobić jakiś projekt w Paczkowie z ludźmi może w liceum (Czy jeszcze jest? Bo wiem że były jakieś okrutne plany zamknięcia go!), żeby pokazać im, że to jest super, że są z małego miasteczka, bez tych okrutnych ciśnień jakie są w dużych aglomeracjach, że mają więcej wolności no i że jeśli czegoś chcą to po prostu to osiągną i już. Ważne jest to, czego się chce i tyle. Życie w małym miasteczku, w Paczkowie, naładowało mi baterie na moje życie w taki bardzo piękny sposób, lubię to, czerpię z tego i na prawdę bardzo to doceniam.
[pullquote align=”full” cite=”” link=”” color=”#000000″ class=”” size=””](…) mam w głowie pomysł, żeby zrobić jakiś projekt w Paczkowie z ludźmi może w liceum (…), żeby pokazać im, że to jest super, że są z małego miasteczka, bez tych okrutnych ciśnień jakie są w dużych aglomeracjach, że mają więcej wolności no i że jeśli czegoś chcą to po prostu to osiągną i już. Ważne jest to, czego się chce i tyle.[/pullquote]
[ads1]
Koleżanka ze szkoły… pozdrawiam.
p.s. fajny cykl.. czekam n więcej!!
Ewa mówi, że stała się artystką w momencie, kiedy otworzyła oczy. Coś jest na rzeczy, coś co artysta ma we krwi i to od małego. Nie od zawsze Ewa jest dyplomowaną aktorką a jednak od zawsze pamietam Ewę jako artystkę. I te momentu, kiedy recytowała wiersze na szkolnych akademiach, kiedy znudzone dzieciaki potrafiła postawić na baczność, recytacją otworzyč niezainteresowanym oczy i uszy. I te szaleństw na sankach za płotem . I to maleńkie okienko na swiat przez które patrzyliśmy u pierwszych sąsiadów, którzy mieli satelitę. Teraz za płotem winnice, koleżanki z ulicy we Francji,w Anglii, w Kanadzie ( ja ) i Ewa w teatrze. Žyczę Ewie samych sukcesów, pasji dawania innym. Cieszę się , że są ludzie którzy tak inspirująco postanowili pokierować swoim życiem.
Wspaniała koleżanka mojej córki ( chodziły razem do Licemu ) . Jak wpada to nie mogą się nagadać . Jest do bólu prawdziwa. Można jej słuchać godzinami . Wybitnie zdolna i pełna pomysłów. Ewcia tak trzymaj . Pozdrawiam.Pani Ela.
Znam Ewę z dzieciństwa i bardzo serdecznie pozdrawiam. Ewa jest dowodem na to, że nie trzeba wychować się w dużym mieście by spełniać swoje marzenia – to właśnie mówię swojemu synowi – żyj bez kompleksów małego miasta, jeśli czegoś pragniesz to możesz